Dzień dobry!
W zeszły weekend byliśmy w trasie. Szukaliśmy staroci, gdzie tylko się dało!
Ostatnim naszym przystankiem podczas niedawnej podróży było miasteczko Tongeren. Miejscowość ta leży we wschodniej Flandrii, w pobliżu walońskiego Liege, niderlandzkiego Maastricht, niemieckiego Akwizgranu. Jest stąd godzina drogi do Brukseli i Kolonii. Tongeren z pozoru wygląda jak wiele innych miast w tym rejonie. Nie jest duże, ma około 30 tysięcy mieszkańców. Trawniki równiutko przystrzyżone, ogródki eleganckie, Na starówce siedzą ludzie pijące lokalne piwa. Pierwszą rzeczą, która wyróżnia to miejsce jest fakt, że Tongeren jest oficjalnie uznawane za najstarsze miast w granicach Belgii. Istniało już w 15 roku przed naszą Erą. Tongeren z resztą było swoistą wioską Galów, która wypowiedziało posłuszeństwo Cezarowi, przez jakiś czas funkcjonowało poza cesarstwem, ale niestety zemsta imperium była krwawa i rebelianckie plemię zostało zastąpione innym - Tongurianami. Spacerując po Tongeren nie widać jednak zbyt wiele śladów aż tak imponującej historii miasta. Zachował się jedynie dłuższy fragment muru z bramą. Stało się tak dlatego, że wojska Króla Słońce - Ludwika XIV zrównały miasto z ziemią w czasie wojny trzydziestoletniej. Miasto odzyskało swój status dopiero w XIX wieku, co jak na belgijskie standardy jest datą bardzo późną i Tongeren na tle innych miasteczek regionu prezentuje się raczej nowocześnie - brak jest na przykład wielkiego gotyckiego kościoła, który stanowi centrum większości tutejszych miejscowości na czele ze słynną katedrą świętego Bawona w Gandawie.
Na szczęście jest jednak coś, co sprawia, że miano najstarszego miasta w Belgii nabiera znaczenia. W każdą niedzielę miasto wypełnia się antykami. W najróżniejszych zakątkach centrum znajdziemy stoiska z powszechnymi starociami, ale także z zapierającymi dech w piersiach antykami. Co więcej, w Tongeren co drugi sklep w mieście to antykwariat! Istny raj dla sympatyków Retro-bibelota i dla niego samego z resztą też! Znajdziemy tu wszystko - od zakurzonych "grzebadeł", po antyczne artefakty. Ważnym czynnikiem wpływającym na wyjątkowość tego miejsca jest jego wielokulturowość. Na targ przybywają goście z całego świata (co obecnie widać niestety tylko po wielojęzycznych szyldach), a sprzedawcy docierają z pobliskich Niderlandów, Francji, Luksemburga i Niemiec. Nie brakuje oczywiście belgijskiego zróżnicowania obecni są zarówno flamandzcy gospodarze, goście z oddalonego o zaledwie 15 kilometrów największego miasta francuskojęzycznej Walonii - Liege, a także Belgowie niemieckojęzyczni. Samo to zróżnicowanie wydaje się być niezwykle ciekawe, a co dopiero, gdy jest one otoczone tyloma wspaniałymi rzeczami.
Jarmark w Tongeren rozpoczyna się leniwie w niedzielne poranki i nie trwa za długo - o godzinie 14 przywracany jest już normalny ruch na ulicach. Jest tu tyle stanowisk, że w tym czasie nie zdążyliśmy odnaleźć wszystkich stanowisk, a nawet zajrzeć do większości sklepów. Miejsce to jednak zrobiło na nas niesamowite wrażenie, które może choć trochę udało się zachować na naszych zdjęciach. Polecamy przyjechać tu w czasie pobytu w Belgii, jak również w Holandii, Luksemburgu, czy w zachodnich Niemczech. Rzadko się zdarza trafić na miejsce, które kręci się wokół antyków.
Henryk Grewling
Rzeczywiście w niedzielę miasto najeżdżają poszukiwacze dzieł sztuki.Bywałem to bardzo często....wtedy gdy obowiązująca walutą był frank belgijski.Miasto urokliwe z historią. Pozdrowienia dla... Rouflart Michel z Riemst od Henryka z Polski.