Wyszukiwarka producentów
Darmowa dostawa
Darmowa dostawa (Przesyłka biznesowa) już od 300,00 zł.
Cztery patery 0
Cztery patery

Dzisiejszy krótki felieton napewno będzie przez Państwa przyjęty ze zrozumieniem. Pani Bożena bardzo trafnie znalazła coś, co sprawia, że bibeloty tak bardzo nas kuszą. Dziś Zastanowimy się nad magicznym urokiem starych pater, które teraz cieszą oczy odwiedzających dom Pani Bożeny. Mam nadzieję, że Państwo również nabiorą pewności siebie i wezmą udział w dyskusji. Zapraszam do komentowania wpisu, ale też zachęcam gorąco do przygotowania własnych kilku zdjęć i krótkiego opisu Państwa skarbów.



Cztery patery

 

Wszystkie są z porcelany śląskiej. Trzy niesygnowane, za to czwarta, najszlachetniejszego pochodzenia, rodem z najstarszej fabryki porcelany na Śląsku – Kristera w Wałbrzychu. Oznakowana kobaltowymi literami KPM (z pionową kreską powyżej), których kształt pozwala domniemywać, że urodziła się w drugiej połowie XIX wieku. Moja praprababcia. 


Sygnatura dla porcelany to jak dla szlachcica herbowy sygnet. Aczkolwiek historia zna przypadki, że i tu, i tam zdarzały się podróbki...


Na pewno zacne pochodzenie to nie byle co – i przyznam, że mnie ta szlachcianka urzekła. Piękną formą, proporcjami, subtelnym ręcznie malowanym bukietem na lustrze. Bo w bukiecie obok innych kwiatów króluje cudowna śląska róża.

 

 

            Ale przecież ta pierwsza kupiona przeze mnie patera, w ręcznie malowane, a może tylko podmalowywane, drobne dzikie różyczki – też wielkiej urody.

 

                                               

 

A co powiedzieć o tej ze strzelistymi bukietami fiołków usadowionymi na kołnierzu? Malowanymi ręcznie w tak oryginalny sposób.

 

 

Wreszcie o tej z kanelowaniem i na kołnierzu, i na lustrze, z asymetryczną rozwichrzoną wiązanką niedużych kwiatków, gdzie w gromadzie liliowych znalazł się jeden niebieski, bo malarz miał taką fantazję?

 

                                               

 

Wszystkie cztery mają bogate reliefy. Każda jest inna. A te niesygnowane w niczym nie ustępują markowej. To też szlachcianki, piękne i dumne, tyle że... niewylegitymowane. Tak wiekowe, że należałoby im z szacunkiem ucałować ręce – ale one zamiast rąk mają ucha.


Na tej od Kristera, najlepiej zachowanej, złoto poprzecierało się tylko odrobinę. Jak widać, oszczędzano jaśniepanienkę. Na trzech niesygnowanych złocenia z upływem czasu prawie zupełnie spełzły. Może te trzy – uznane za mniej cenne – były częściej używane i dotykało ich wiele rąk. Z pewnością dla niejednego dzisiejszego smakosza antyków taki efekt to defekt. Ja jednak wolę gust księcia Saliny i pewnie dlatego ten drobny fragment Lamparta na zawsze utkwił mi w pamięci:  


Sala balowa złociła się cała: złoto było gładkie na karniszach, wytłaczane na framugach drzwi, inkrustowane nieco jaśniejszym,
prawie srebrnawym odcieniem na ciemniejszym tle samych drzwi i okiennic. (...) Nie była to owa krzycząca pozłota, którą dekoratorzy tak pompatycznie teraz nakładają, ale złoto jakby nieco zużyte, blade niczym włosy niektórych dziewczątek z Północy, złoto, które kryjąc wstydliwie swój cenny blask drogiego kruszcu roztaczało swe piękno każąc równocześnie zapomnieć o cenie, jaką za nie zapłacono. Tu i ówdzie, na płaszczyznach ozdobionych festonami kwiatów rokoko, było ono tak wyblakłe, że robiło wrażenie złudnego różowawego odblasku padającego ze świeczników.

 

Bożena z Warszawy

 

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium