O czułości
Czułość – bywa jak pełny wojen krzyk,
I jak szemrzących źródeł prąd,
I jako wtór pogrzebny...
*
I jak plecionka długa z włosów blond,
Na której wdowiec nosić zwykł
Zegarek srebrny – – –
[Cyprian Kamil Norwid]
Tekst Pana Mariusza Kazańczuka o filiżance, jaką w złote gody, 22 kwietnia 1878 roku, zostali obdarowani jubilaci, państwo Ernestyna z domu Arlt i Karol Thammowie, jest kwintesencją owej czułości. Bywa, że bezsilnej, ale jakże koniecznej. Cóż bowiem stałoby się z kruchym cackiem, gdyby nie czułość – pewnie wielu osób – która najpierw kazała bliskim tej pary uwiecznić na pięknym drobiazgu ich imiona, a potem ocaliła go i przeniosła przez niemal dwa wieki, zanim trafił do Pana Mariusza. Niczego mi proszę pana/ Tak nie żal jak porcelany.
Tym razem łańcuch pokoleń ratowników pamiątek odniósł sukces. I nie jest w istocie ważne, że filiżankę odziedziczył ktoś spoza kręgu naturalnych sukcesorów. Bo często tych spadkobierców brakuje, a zdarza się i tak, że są, ale niezainteresowani, niegodni spadku. A może po prostu tak zubożeli, że muszą się wyzbywać schedy. Antykwariaty wypełnione są przedmiotami, z których każdy ma własną, nieraz bardzo dramatyczną, historię. Ważne, że jubileuszowy dar dla małżonków Thamm trafił w dobre ręce. Bowiem Pan Mariusz jest ratownikiem wnikliwym, refleksyjnym i właśnie czułym, a wyszukane przez siebie drobiazgi przyjmuje gorącym sercem. Po prostu – do adopcji.
Bożena z Warszawy